Czytasz, czytasz, nagle to spotykasz... Co to je? A to są strony.

wtorek, 31 grudnia 2013

34. Jestem po prostu piekielnie dobrą nauczycielką...



-Jak to profesor Preck jest w Mungu!? - zapytałam ze zgrozą.
-Nie wiem, ale to ponoć jakaś mugolska choroba... rak mózgu czy coś takiego... - odpowiedziała obojętnie Dorcas.
-A-ale ona jest bardzo groźna! Dziennie na raka umiera około dwadzieścia tysięcy osób, na szczęście powoli zmniejsza się liczba przypadków śmiertelnych... więc pewnie będzie nowy nauczyciel OPCM, ale to w następnym roku szkolnym... więc nie będzie obrony! Ale to jest mój drugi ulubiony przedmiot... - zmartwiłam się. Skręciłyśmy w mniejszy korytarz.
-Dobra, nie panikuj. A co do lekcji obrony, słyszałam, że już szukają nowego nauczyciela i jak tylko znajdą, to zostanie przywrócona! - uśmiechnęła się. Byłyśmy przed drzwiami Wielkiej Sali.
-Ciekawe, kto to będzie... - powiedziałam, otwierając drzwi od WS. Weszłyśmy na kolację.
Zauważyłam, że na miejscu nauczyciela OPCM siedzi kobieta, która wygląda niezbyt przyjaźnie.
-Drodzy uczniowie, jako, że profesor Preck nie jest już w stanie uczyć, przyjęliśmy nową osobę jego stanowisko - powiedział do uczniów. - Proszę, przedstaw się - rzekł ciszej do nowej.
Kobieta wstała. Przyjrzałam jej się. Długie, czarne, falowane włosy sięgały jej pasa. Miała bladą cerę, jednak nie dorównywała w tym mojej. Największe wrażenie robiły oczy koloru... fioletowego.
-Witajcie. Nazywam się Sayuri Tatsuya, będę was uczyć Obrony przed Czarną Magią.
Usiadła. Patrzyła uważnie na każdego znajdującego się w Wielkiej Sali. Na talerzach i półmiskach nareszcie pojawiły się potrawy, a my zajęliśmy się obiadem. W sali słychać było rozmowy, jednak trochę głośniejsze, niż zwykle. Sama zastanawiałam się nad tą kobietą. Huncwoci już nie będą mieli swoich ukochanych lekcji Obrony na luzie, oj nie...
***


-Witajcie. Nie, nie wyciągajcie podręczników. Dzisiaj chciałabym omówić z wami coś, czego w nich nie znajdziecie - profesor Tatsuya spojrzała na każdego uważnie. - Odbędą się zajęcia praktyczne. Czy ktoś chciałby zgłosić się na ochotnika do przetestowania na nim pewnych rzeczy? - pyta z uśmiechem.
Zgłasza się Syriusz. Oczywiście.
-Dobrze. Teraz potrzebuję drugiej osoby, która potrafi świetnie kogoś związać lub jest dobra w zaklęciu na związywanie... ewentualnie zna odpowiednie ninjitsu. Chociaż was o to nie podejrzewam - zachichotała.
-Przepraszam, ale co to jest ninjitsu? - spytała Dorcas, z którą siedziałam w ławce.
-Nieważne - skończyła nauczycielka. - To jest ktoś taki?
Pewnie zgłosi się Potter. Ha! Właśnie podniósł rękę. Pewnie chce związać przyjaciela jak mugol. Tak, miałam rację... wyciąga różdżkę, ale tylko transmutuje pergamin w bardzo długą linę. Podszedł do Blacka i związał go tak mocno, że nawet nie ma szans ruszyć palcem.
-Świetnie, dziękuję. A teraz przypatrzcie się dobrze - pstryknęła palcami. Lina pękła, a Syriusz został oswobodzony. Cała klasa, łącznie ze mną, nie mogła wyjść z podziwu. Jak ona to zrobiła? W dodatku bez różdżki! Jeśli zamierza nas tego nauczyć, podejrzewam, że nawet Huncwoci zamienią się w słuch na dzisiejszej lekcji.
-A dzisiaj, jak pewnie się spodziewacie, spróbuję nauczyć was, jak to robić - powiedziała profesor Tatsuya.
Kątem oka spojrzałam na Pottera i sp. z.o.o.** - troje z nich uniosło brwi. Peter natomiast wyciągał z torby kanapkę.
-Zostaw! - syknęła nagle nauczycielka. Spojrzałam na nią. Wpatrywała się ze złością prosto w oczy Pettigrewa, chociaż ten próbował unikać jej wzroku. No tak. Nie wolno jeść na lekcjach, a Peter przyzwyczajony do tego, że wszyscy nauczyciele, no, może oprócz McGonagall, ignorują tę zasadę, sięgnął po kanapkę.
-W każdym razie - powoli się chyba uspokajała - widzę tylko w części ma potencjał na to, aby opanować to, czego zamierzam uczyć was później, dlatego też rozdzielę was na grupy. W pierwszej będą znajdować się osoby z grupy zaawansowanej, w drugiej - ci, którzy nie potrafią zrobić tyle, co ci z pierwszej. Mamy tutaj Gryffindor i Hufflepuff, tak? - spojrzała na krawaty uczniów. - Dobrze więc, wyczytam wcześniej już przygotowaną listę grupy drugiej. Zapytacie pewnie, skąd wiem, kto ma jaki potencjał. Zobaczyłam to w was na ostatnim obiedzie - powiedziała obojętnie. Wyjęła z szuflady biurka kawałek pergaminu. Zaczęła czytać nazwiska uczniów, którzy trafią do drugiej grupy.
-Angelina Abbott, Suzanne Brown... - zaczęła. Na końcu wyczytała Victorię Powell, na co drobna dziewczyna z Hufflepuffu zaczęła cicho szlochać. Jej koleżanka z ławki podała jej chusteczkę, którą tamta przyjęła z wdzięcznością. Kiedy nauczycielka zakomunikowała nam, że to już koniec, zdziwiłam się. Po pierwsze, jestem w pierwszej grupie, po drugie, jest w niej też i Peter. Nie spodziewałam się tego.
-Zostaniecie od siebie oddzieleni na następnej lekcji - wyciągnęła z tej samej szuflady stos papieru, który położyła na biurku. Wysłała zaklęciem po jednej kartce do każdego ucznia. - To wasze nowe plany zajęć. Macie teraz o połowę mniej zajęć Obrony Przed Czarną Magią, jednak resztę czasu macie zagospodarowaną w ten sposób, że dobiorę was w pary i będziecie ćwiczyć w opuszczonych salach, po dwie na jedno pomieszczenie. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu wasz towarzysz bądź towarzyszka, bo będziecie z tą osobą ćwiczyć do końca semestru. Potem, jeśli to się okaże konieczne, jeszcze raz odbędzie się podział na dwie grupy, i jeśli partner któregoś z was przejdzie do innej, wtedy zostanie dobrany inny. Na następnej lekcji każdy pozna drugą osobę ćwiczącą z nią oraz salę mu przydzieloną. Jasne?
Wszyscy pokiwaliśmy głowami.
***


-Pary są dobrane na podstawie waszego potencjału, umiejętności. To tak: panna Abbot będzie z... - i tak wymieniała.
-A panna Evans będzie z panem Lupinem - rzekła nauczycielka. Odetchnęłam z ulgą. Całe szczęście będę z Remusem.
-Jednak ze względu na chwiejny stan zdrowia pana Lupina oraz przez to, że grupa ma nieparzystą liczbę osób, panna Evans będzie miała dwóch partnerów, z którymi będzie ćwiczyć. Drugim partnerem panny Evans będzie pan Potter - powiedziała profesorka. Kątem oka spojrzałam okularnika. Uśmiech na jego twarzy był tak wielki, że*** zrozumiałam, co oznacza uśmiechać się od ucha do ucha. Ciekawe, czy ja mam tak mało mocy, że Potter ją dopełnia, czy też tak dużo? A może jesteśmy na równi?


***


-Wingardium Leviosa?
-Protego. Czemu chciałaś użyć na mnie Wingardium Leviosa? Żeby mnie unieść? - spytał Potter rozbawiony. Niestety, to z nim mam dzisiaj ćwiczenia. Wzruszyłam ramionami.
-Chciałam walnąć tobą w sufit, a nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.
-A, spoko - odpowiedział takim głosem małego dziecka.
-To możemy wrócić do ćwiczeń? - zirytowałam się lekko.
-Tak, oczywiście - przytaknął.


***


-Dobrze. Jako, że grupa druga ma chwilowo nad wami przewagę, bo wy ćwiczyliście zaklęcia poznane już wcześniej, a oni zaczną teraz trenować nowe czary, macie też trochę więcej materiału, musicie więc wykazać, że jesteście warci pierwszej grupy i uczyć się szybciej. Tylko ostrzegam - po wykonaniu tego, przestaniecie podlegać niebu. Nie będziecie już nigdy jego mieszkańcami, niewolnikami. Nie będzie ono miało nad wami kontroli. Wasza dusza nie będzie zagubiona i nie trafi w jego zgubne objęcia, a stanie się niezależna. Podajcie mi teraz ręce. Nie, nie wszyscy naraz! Po kolei - zaczęła... wypalać nam na dłoniach pentagramy! Z tego, co widziałam, każdy był inny.
-Proszę pani, odmawiam przyjęcia tego... czegoś - rzekłam.
-Nie martw się, to nie jest znak niczego, oprócz was. Tak, was - potwierdziła, gdy spojrzałam na nią zaskoczonym wzrokiem. - To będzie wasz znak, ponieważ to właśnie wy będziecie przez swój rozpoznawani wśród tłumu innych. Każdy jest oryginalny.
Zgodziłam się w końcu. Przyłożyła mi do dłoni coś, co wyglądało jak biał lilia o pięciu płatkach z płonącymi końcówkami, otoczona błyskawicami układającymi się w koło dookoła niej. Dziwne, ale piękne. Pasuje do mnie idealnie - lilia, symbolizuje imię. Ogień, czyli temperament. Błyskawice... błyskawice to moja moc.
-Przepraszam, proszę pani, ale skąd wiedziała pani o... pewnej rzeczy? - zapytałam podejrzliwie.
-Jestem po prostu piekielnie dobrą nauczycielką.

***

Krótko, ale cokolwiek! I wprowadza też dużo nowych rzeczy! Przepraszam też, że mnie tak długo nie było. Ale cóż, Vanessa nigdy się ze mną nie zgadzała...
A, i zaje...fajnego Nowego Roku i nie skaczcie po samochodach, po schodach też nie! Po samochodach ucierpi portfel, bo schodach głowa. Więc wiecie...

***że aż odpadł mu czubek głowy! xD Ah, ta Przyczajona logika...
**Potter i sp. z.o.o. - a zawdzięczacie to temu właśnie fanfiction! Tyle, że tam jest James i sp.z.o.o., ale nic - ctrl+f, a w wyszukiwaniu wpisać ''Jamesem i sp. z.o.o.''!
i promuję moją i Magik analizatornię!

EDIT PIĘĆ.MINUT.PO.OPUBLIKOWANIU
Oj, coś się z czcionką popsuło. No cóż, nadal jest dobrze widoczna przynajmniej...
i nadal promuję analizatornię! ;D

poniedziałek, 9 grudnia 2013

33. Odpytywana

-Twój kolor włosów?
-Naprawdę...?
*zapisuje: kolor włosów: naprawdę.*
-Oczy?
-Syriusz... ja wiem, że ty jesteś niedorozwiniętym imbecylem, ale tak nie wiedzieć, jaki kolor włosów i oczu ma osoba siedząca przed twoim nochalem? Hmm... A może ty jesteś daltonistą! - krzyknęła Angela. Po chwili zaczęła chichotać.
-No wiesz ty co!? - Black zrobił obrażoną minę.
-No, bo jesteś psem, to by było normalne, że widzisz tylko czarny i biały... - powiedział nieśmiało Peter.
-To jest myśl - podchwycił z uśmieszkiem Potter.
-Ej no... - warknął Syriusz. Przypominało to trochę warknięcie czworonoga.
-Dobra, już dobra. Nie będziemy rozmawiać na trudne tematy, to dla bab - zaśmiał się James.
-To do kogo teraz idziemy? - spytał Remus.
-Może wreszcie pójdziemy do Lilusi? - zapytał przyjaciół z nadzieją w głosie rozczochraniec.
-Niech ci już będzie - westchnął Black.
  Ustawili się w małe kółeczko, tak, aby nikt nie widział, jak wyjmują mapę. Angela próbowała zaglądać i zobaczyć cokolwiek, ale niestety - Peter, nad którym mogła by coś ujrzeć, bo jest niski, stał w środku kółeczka i trzymał mapę. Po paru próbach zrezygnowała.
-Dobra, Ruda jest w bibliotece. Ruszajmy, panowie!**

***

-Niby dlaczego mam wam odpowiadać?
-Autorka nam kazała.
-Jak to? Po co?
-Chciała krótkie opisy każdego z nas...
-A Vanessa co na to?
-Nie wiemy, Vannie nie było.
-No dobra, uznajmy, że wam wierzę. W takim razie, o co chcielibyście się zapytać?
-Ulubiony kolor?
-Jasny zielony.
*James zapisuje: ulubiony kolor: jasny zielony.*
-Kolor włosów?
-Naprawdę?
-To każdy ma takie same włosy? - zdziwił się Syriusz.
-TAK, naprawdę. No więc?
-Ciemnorude... - łatwo było dostrzec podejrzliwość w moim głosie.
-Oczy?
-Zielone.
-Ulubiona rzecz?
-Książka.
-A jakaś jedna najlepsza?
-Hmm... jedna seria.
-Tytuł?
-Po japońsku.
-A jaki?
-Normalny.
-Dokładniej?
-Nie odstający od normy.
-A jakimi literami?
-Wchodzącymi w skład alfabetu.
-Nazwa?
-Taka sama, jak tytuł - uśmiechnęłam się przekornie.
-Litery zawarte w tej nazwie to...?
-K, s, h, u, r, j, i, t, o.
-Kshurjito?
-Nie.
-Więc co?
-Coś.
-Przybliżysz?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie.
-A jaka jest kolejność liter?
-A po co ci ta informacja?
-Potrzebna mi jest do opisu dla Autorki.
-No dobra... k, u, r, o, s, h, i, t, s, u, j, i.
-Kuroshitsuji?
-Tak.
-Nie mogłaś powiedzieć od razu?
-No co ty! Nie byłoby wtedy zabawy! (<3 - dop. aut.)
-Ehh, no dobra. To najlepsza przyjaciółka?
-Dorcas i Aurora.
-Aurora?
-Aurora.
-Ok... ktoś ci się podoba? - wyćwiczony, huncwocki uśmieszek, którego nienawidzę.
-Tak.
-A kto?
-Kot mojej mugolskiej sąsiadki.
-Co?
-No, i może jak raz byłam we Francji to taki jeden blondyn...
-Zabiję.
-Ej, tylko z wyglądu! Zresztą, co ja ci się tłumaczę...
-Dobra, marzenie?
-W przyszłości chciałabym być Uzdrowicielką.
-Ja tam bym wolał być Aurorem.
-Zamknij lepiej jadaczkę i pisz.
-Yhy... Lubisz budyń?
-No ba.
-A kisiel?
-Tak.
-Żelki?
-Tak... - pewnie teraz mnie spyta o czekoladę.
-A czekoladę?
-Tak, i na co to do opisu mojej osoby?
-Ja się pytałem tak po prostu...
-Potter!
-Dobra, dobra. Kogo wolisz - mnie czy Syriusza?
-Syriusza... Nie, nic mu nie rób! Ty, gdybyś był trochę mniej dziecinny, byłbyś z nim na równi. Aktualnie jesteś na minus trzy, Black jest na minus dwa...
-Ej!
-Co?
-Jajco! Czemu jestem na minus dwa!?
-Bo na tyle zasłużyłeś... ciesz się, że jesteś wyżej od Malfoya.
-Dobra, już nie narzekam... chociaż, nie. A jestem wyżej od Bellatrix?
-Tak.
-Okay.
-No, ale wróćmy do Lily. Jaki jest twój ulubiony kwiat?
Zamilkłam. Nie mogę przecież powiedzieć o...
-Konwalie - skłamałam.
-Dobra... to...

***

Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. Pierwsza dwadzieścia osiem. Zamknęłam z powrotem oczy, mając nadzieję, że uda mi się ponownie zasnąć. Niestety, sen najwyraźniej nie miał ochoty przyjść. Zrezygnowana zarzuciłam na ramiona szlafrok leżący na stoliczku przy moim łóżku. Wzięłam książkę i cichutko wyszłam z dormitorium do PW. Tam usiadłam na fotelu przed kominkiem, w którym o dziwo nadal palił się ogień. Zaczęłam czytać... i czytać... nawet nie zauważyłam, gdy zasnęłam.

***

Nudzi mi się. Nie mogłem zasnąć, tym bardziej nie pomoże mi w tym chrapanie Petera... nagle wpadłem na pomysł. Zejdę sobie do PW. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem.
  I zobaczyłem tam coś, co było po prostu niesamowite!
Dokładniej, na fotelu spała rudowłosa dziewczyna. Na kolanach leżała jej otwarta książka, musiała zasnąć czytając ją. Piękne, ogniste kosmyki opadały jej na twarz, jej prześliczne, szmaragdowe oczy zamknięte, a mina taka, jakby była aniołem...
  Usiadłem na oparciu od fotela. Odgarnąłem jej włosy z czoła z czułością. Złapałem ją za rękę.
Ścisnęła ją.
   Otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia. Czy ona na pewno śpi? Tak... musiała zrobić to przez sen. Może miała koszmar?
  Jeszcze raz spojrzałem w stronę dziewczyny i odszedłem.
Jak ja cię kocham, Lily...

***

No, macie! Nawet trochę długa. Ale nie wiecie, jak mi trudno było myśleć przez ostatnie dni! W każdym razie, cieszcie się, że jest notka. I mam pytanie - chcecie zdjęcia mojej kotki? :3
Rozdział niesprawdzony, niezbetowany, wrzucany od razu po napisaniu ostatniej kropki.

* - ledwo się powstrzymałam przed napisaniem ,,-JUPI JUPI JUPI JA JEJ! JUHUUUU!!!! YEAH! NARESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknął rozradowany okularnik, bowiem pozbawiony był chwilowo przez autorkę mózgu.'' xD
** - tu też ledwo się powstrzymałam od ,,-Ruszajmy! Ruszajmy! Ruszajmy w bój! Ojczyznę chronić, nasz kraj bronić! Ruszajmy! Ruszajmy! Ruszajmy w bój! - wrzasnęli chórem Huncwoci, bowiem obdarzeni byli wspólną świadomością.'' xD