-Widzisz w niej coś? - spytała.
-Nie. - rzeczywiście, była pusta.
-To spróbuj z niej coś wyjąć.
Spróbowała. Jej dłonie chwytały jednak tylko powietrze.
-Dziękuję. - powiedziała nagle.
-Za co? - zapytała zdziwiona Lis.
-Pomogłaś odkryć mi jej sekret. Widzisz... - tutaj z pustej szkatułki wyjęła srebrny pierścionek z diamencikiem.
-Jak to zrobiłaś? - dopytywała się niebieskooka.
-Tylko ja widzę, co w niej jest. Tylko ja mogę coś z niej wyjąć. - uśmiechnęła się.
***
Wstałam(No, nie wierzę! -dop. aut. xD). Spojrzałam na zegarek. 9.00! Dlaczego dziewczyny mnie nie obudziły!?
Ogarnęłam się szybciutko i wybiegłam. Ludzie, obok których przechodziłam spoglądali na mnie z rozbawieniem... Gdy dotarłam pod salę transmutacji, zrozumiałam. Przecież dzisiaj jest sobota! Zaśmiałam się pod nosem. Gdy wracałam, natknęłam się na, o dziwo samotnego Jacka. Był taki jakby... lekko przygnębiony? No cóż, chciałam go ominąć, ale złapał mnie za nadgarstek, ale sztukę wyrywania ręki okręcaniem się opanowałam już w najmłodszych latach, więc nic tym nie zdziałał. Jeszcze bardziej się nachmurzył, więc obróciłam się i podeszłam do niego.
-Co się stało? - zapytałam.
-Nic - odburknął, po czym sobie poszedł.
Zdziwiłam się, ale szłam dalej. Nagle dopadły mnie wyrzuty sumienia. A jak to przez to, jak potraktowałam go na Balu Halloween'owym? Poszłam do Pokoju Wspólnego, gdzie zobaczyłam swoje przyjaciółki. Zaczęły mnie wypytywać o imprezę, bo wczoraj jak wróciły, już spałam. Gdy im opowiedziałam o tamtych wydarzeniach, dodałam dzisiejsze domysły. Pokręciły głowami z dezaprobatą.
-Dlaczego go aż tak źle potraktowałaś? - zapytała Lis.
-Próbowałam przecież delikatniej, ale jego to nie ruszało... więc zrobiłam tak.
-Musisz go przeprosić!
-Eh... No dobra...
Ogarnęłam się szybciutko i wybiegłam. Ludzie, obok których przechodziłam spoglądali na mnie z rozbawieniem... Gdy dotarłam pod salę transmutacji, zrozumiałam. Przecież dzisiaj jest sobota! Zaśmiałam się pod nosem. Gdy wracałam, natknęłam się na, o dziwo samotnego Jacka. Był taki jakby... lekko przygnębiony? No cóż, chciałam go ominąć, ale złapał mnie za nadgarstek, ale sztukę wyrywania ręki okręcaniem się opanowałam już w najmłodszych latach, więc nic tym nie zdziałał. Jeszcze bardziej się nachmurzył, więc obróciłam się i podeszłam do niego.
-Co się stało? - zapytałam.
-Nic - odburknął, po czym sobie poszedł.
Zdziwiłam się, ale szłam dalej. Nagle dopadły mnie wyrzuty sumienia. A jak to przez to, jak potraktowałam go na Balu Halloween'owym? Poszłam do Pokoju Wspólnego, gdzie zobaczyłam swoje przyjaciółki. Zaczęły mnie wypytywać o imprezę, bo wczoraj jak wróciły, już spałam. Gdy im opowiedziałam o tamtych wydarzeniach, dodałam dzisiejsze domysły. Pokręciły głowami z dezaprobatą.
-Dlaczego go aż tak źle potraktowałaś? - zapytała Lis.
-Próbowałam przecież delikatniej, ale jego to nie ruszało... więc zrobiłam tak.
-Musisz go przeprosić!
-Eh... No dobra...
***
Yeah! Bardzo "długa" notka... xD
To do nie wiem, papa :D
Yeah! Bardzo "długa" notka... xD
To do nie wiem, papa :D