Czytasz, czytasz, nagle to spotykasz... Co to je? A to są strony.

wtorek, 2 grudnia 2014

Analizujcie!

Usunęłabym tego bloga, bo jest chyba najgorszą rzeczą, jaką popełniłam.
Nie zrobię tego. Dlaczego? Bo mogę się pośmiać, a może i ktoś zanalizuje to dzieUo?

Ostrzeżenia:
-Głupia Mary Sue.
-Fabuła... jaka fabuła?
-Alternatywa całkowita.
-Święty Sens poszedł z Chwalebną Logiką w krzaki się...
-Są tu rzeczy, których sama nie rozumiem, np. wszystko.
-Większość jest całkowitą zrzynką z wielu rzeczy - z gier, z chińskich bajek itd.
-Przebywanie tu może zagrozić życiu, a nawet zdrowiu.
-Wasz mózg się spali, rozpuści, rozpłaszczy... i wiele innych.
-Nie wyjdziecie stąd tacy sami jak wcześniej...
Oh! Zapomniałabym!
-Opis ubioru, poranne czynności, bal i schodzenie na śniadanie!

Enjoy!

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Ah, ta sentymentalność.

Uwaga, uwaga. Zdecydowałam, że nie usunę tego bloga, bo ma dla mnie za dużą wartość sentymentalną... nie przewidzieliście się. Tak, wartość sentymentalną. Niby tylko blog, w dodatku z głupią Mary Sue, a tak bardzo nie potrafię się z nim rozstać. No cóż.

Aktualnie:

210 komentarzy, z czego 128 to komentarze czytelników (czyli wszystkie oprócz moich)

2904 wyświetlenia

61 postów (razem z tym)

4(!) obserwatorów.

Żegnam.
A mój powrót tutaj! :)

niedziela, 19 stycznia 2014

35. Koniec, początek, przeprosiny i podziękowania

Autorka podeszła do Lily z miną nie wróżącą nic dobrego. Szepnęła jej na ucho:
-Zaczynamy od początku. Trzy, dwa, jeden, start. Masz pięć minut na zapamiętanie dwóch najważniejszych rzeczy.
-O co ci chodzi? - zapytała zdziwiona Evans.
-Kasuję wszystkie dotyczące was zapiski. Zaczynam od nowa, Mary Sue. A, i już nie będziesz Mary Sue. Byłaś zbyt idealna, zresztą nie tylko ty. Cofamy się w czasie. Wracamy do czasu, w którym byłaś mała... ale to za chwilę. Leć, zapamiętaj dwie najważniejsze dla ciebie rzeczy. Szybko.
Lilyanne kiwnęła głową i pobiegła do wieży Gryffindoru. Podeszła do gawędzących beztrosko w Pokoju Wspólnym przyjaciółek i zaczęła z nimi przez dwie minuty rozmawiać, ale w tym czasie starała się zapamiętać każdy ich szczegół. Potem poszła do dormitorium Huncwotów i przytuliła Pottera. Tak, dokładnie - przytuliła Pottera! Stali tak przez minutę, po czym ona wyrwała się z uścisku i wybiegła z ich dormitorium, a zszokowany James nawet nie próbował iść za nią. Minutę zajęło jej dojście do Autorki.
-Masz jeszcze minutę. Nie chcesz jej wykorzystać?
W odpowiedzi dziewczyna pokiwała przecząco głową.
-Dobrze. W takim razie...

***

Witajcie, drodzy czytelnicy. Chciałam Was poinformować, że blog zostanie usunięty. Koniec.
Całe szczęście, zaczynam pisać to od nowa - po protu zauważyłam, że Lily jest zbyt idealna i że mogłaby spokojnie startować o posadę Mary Sue, jeśli jej jeszcze nie zdobyła. Poinformuję was tutaj o adresie nowego bloga, a ten zostanie usunięty tydzień po tej informacji. Początek.
Przepraszam Was bardzo za to, że tak wyszło. Przeprosiny.
Dziękuję za to, że wytrzymaliście ze mną mimo tego, jak Marysio Zuzannowa musiała być bohaterka. Podziękowania.

A teraz wyjaśnienie bardziej... no, bardziej: Mary Sue wypchnęła Lily z tego opka i stało się jakże żałosne, tak więc piszę od nowa. ^^

Kurisotairu-me Lily Em, znana jako Kuri.

wtorek, 31 grudnia 2013

34. Jestem po prostu piekielnie dobrą nauczycielką...



-Jak to profesor Preck jest w Mungu!? - zapytałam ze zgrozą.
-Nie wiem, ale to ponoć jakaś mugolska choroba... rak mózgu czy coś takiego... - odpowiedziała obojętnie Dorcas.
-A-ale ona jest bardzo groźna! Dziennie na raka umiera około dwadzieścia tysięcy osób, na szczęście powoli zmniejsza się liczba przypadków śmiertelnych... więc pewnie będzie nowy nauczyciel OPCM, ale to w następnym roku szkolnym... więc nie będzie obrony! Ale to jest mój drugi ulubiony przedmiot... - zmartwiłam się. Skręciłyśmy w mniejszy korytarz.
-Dobra, nie panikuj. A co do lekcji obrony, słyszałam, że już szukają nowego nauczyciela i jak tylko znajdą, to zostanie przywrócona! - uśmiechnęła się. Byłyśmy przed drzwiami Wielkiej Sali.
-Ciekawe, kto to będzie... - powiedziałam, otwierając drzwi od WS. Weszłyśmy na kolację.
Zauważyłam, że na miejscu nauczyciela OPCM siedzi kobieta, która wygląda niezbyt przyjaźnie.
-Drodzy uczniowie, jako, że profesor Preck nie jest już w stanie uczyć, przyjęliśmy nową osobę jego stanowisko - powiedział do uczniów. - Proszę, przedstaw się - rzekł ciszej do nowej.
Kobieta wstała. Przyjrzałam jej się. Długie, czarne, falowane włosy sięgały jej pasa. Miała bladą cerę, jednak nie dorównywała w tym mojej. Największe wrażenie robiły oczy koloru... fioletowego.
-Witajcie. Nazywam się Sayuri Tatsuya, będę was uczyć Obrony przed Czarną Magią.
Usiadła. Patrzyła uważnie na każdego znajdującego się w Wielkiej Sali. Na talerzach i półmiskach nareszcie pojawiły się potrawy, a my zajęliśmy się obiadem. W sali słychać było rozmowy, jednak trochę głośniejsze, niż zwykle. Sama zastanawiałam się nad tą kobietą. Huncwoci już nie będą mieli swoich ukochanych lekcji Obrony na luzie, oj nie...
***


-Witajcie. Nie, nie wyciągajcie podręczników. Dzisiaj chciałabym omówić z wami coś, czego w nich nie znajdziecie - profesor Tatsuya spojrzała na każdego uważnie. - Odbędą się zajęcia praktyczne. Czy ktoś chciałby zgłosić się na ochotnika do przetestowania na nim pewnych rzeczy? - pyta z uśmiechem.
Zgłasza się Syriusz. Oczywiście.
-Dobrze. Teraz potrzebuję drugiej osoby, która potrafi świetnie kogoś związać lub jest dobra w zaklęciu na związywanie... ewentualnie zna odpowiednie ninjitsu. Chociaż was o to nie podejrzewam - zachichotała.
-Przepraszam, ale co to jest ninjitsu? - spytała Dorcas, z którą siedziałam w ławce.
-Nieważne - skończyła nauczycielka. - To jest ktoś taki?
Pewnie zgłosi się Potter. Ha! Właśnie podniósł rękę. Pewnie chce związać przyjaciela jak mugol. Tak, miałam rację... wyciąga różdżkę, ale tylko transmutuje pergamin w bardzo długą linę. Podszedł do Blacka i związał go tak mocno, że nawet nie ma szans ruszyć palcem.
-Świetnie, dziękuję. A teraz przypatrzcie się dobrze - pstryknęła palcami. Lina pękła, a Syriusz został oswobodzony. Cała klasa, łącznie ze mną, nie mogła wyjść z podziwu. Jak ona to zrobiła? W dodatku bez różdżki! Jeśli zamierza nas tego nauczyć, podejrzewam, że nawet Huncwoci zamienią się w słuch na dzisiejszej lekcji.
-A dzisiaj, jak pewnie się spodziewacie, spróbuję nauczyć was, jak to robić - powiedziała profesor Tatsuya.
Kątem oka spojrzałam na Pottera i sp. z.o.o.** - troje z nich uniosło brwi. Peter natomiast wyciągał z torby kanapkę.
-Zostaw! - syknęła nagle nauczycielka. Spojrzałam na nią. Wpatrywała się ze złością prosto w oczy Pettigrewa, chociaż ten próbował unikać jej wzroku. No tak. Nie wolno jeść na lekcjach, a Peter przyzwyczajony do tego, że wszyscy nauczyciele, no, może oprócz McGonagall, ignorują tę zasadę, sięgnął po kanapkę.
-W każdym razie - powoli się chyba uspokajała - widzę tylko w części ma potencjał na to, aby opanować to, czego zamierzam uczyć was później, dlatego też rozdzielę was na grupy. W pierwszej będą znajdować się osoby z grupy zaawansowanej, w drugiej - ci, którzy nie potrafią zrobić tyle, co ci z pierwszej. Mamy tutaj Gryffindor i Hufflepuff, tak? - spojrzała na krawaty uczniów. - Dobrze więc, wyczytam wcześniej już przygotowaną listę grupy drugiej. Zapytacie pewnie, skąd wiem, kto ma jaki potencjał. Zobaczyłam to w was na ostatnim obiedzie - powiedziała obojętnie. Wyjęła z szuflady biurka kawałek pergaminu. Zaczęła czytać nazwiska uczniów, którzy trafią do drugiej grupy.
-Angelina Abbott, Suzanne Brown... - zaczęła. Na końcu wyczytała Victorię Powell, na co drobna dziewczyna z Hufflepuffu zaczęła cicho szlochać. Jej koleżanka z ławki podała jej chusteczkę, którą tamta przyjęła z wdzięcznością. Kiedy nauczycielka zakomunikowała nam, że to już koniec, zdziwiłam się. Po pierwsze, jestem w pierwszej grupie, po drugie, jest w niej też i Peter. Nie spodziewałam się tego.
-Zostaniecie od siebie oddzieleni na następnej lekcji - wyciągnęła z tej samej szuflady stos papieru, który położyła na biurku. Wysłała zaklęciem po jednej kartce do każdego ucznia. - To wasze nowe plany zajęć. Macie teraz o połowę mniej zajęć Obrony Przed Czarną Magią, jednak resztę czasu macie zagospodarowaną w ten sposób, że dobiorę was w pary i będziecie ćwiczyć w opuszczonych salach, po dwie na jedno pomieszczenie. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu wasz towarzysz bądź towarzyszka, bo będziecie z tą osobą ćwiczyć do końca semestru. Potem, jeśli to się okaże konieczne, jeszcze raz odbędzie się podział na dwie grupy, i jeśli partner któregoś z was przejdzie do innej, wtedy zostanie dobrany inny. Na następnej lekcji każdy pozna drugą osobę ćwiczącą z nią oraz salę mu przydzieloną. Jasne?
Wszyscy pokiwaliśmy głowami.
***


-Pary są dobrane na podstawie waszego potencjału, umiejętności. To tak: panna Abbot będzie z... - i tak wymieniała.
-A panna Evans będzie z panem Lupinem - rzekła nauczycielka. Odetchnęłam z ulgą. Całe szczęście będę z Remusem.
-Jednak ze względu na chwiejny stan zdrowia pana Lupina oraz przez to, że grupa ma nieparzystą liczbę osób, panna Evans będzie miała dwóch partnerów, z którymi będzie ćwiczyć. Drugim partnerem panny Evans będzie pan Potter - powiedziała profesorka. Kątem oka spojrzałam okularnika. Uśmiech na jego twarzy był tak wielki, że*** zrozumiałam, co oznacza uśmiechać się od ucha do ucha. Ciekawe, czy ja mam tak mało mocy, że Potter ją dopełnia, czy też tak dużo? A może jesteśmy na równi?


***


-Wingardium Leviosa?
-Protego. Czemu chciałaś użyć na mnie Wingardium Leviosa? Żeby mnie unieść? - spytał Potter rozbawiony. Niestety, to z nim mam dzisiaj ćwiczenia. Wzruszyłam ramionami.
-Chciałam walnąć tobą w sufit, a nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.
-A, spoko - odpowiedział takim głosem małego dziecka.
-To możemy wrócić do ćwiczeń? - zirytowałam się lekko.
-Tak, oczywiście - przytaknął.


***


-Dobrze. Jako, że grupa druga ma chwilowo nad wami przewagę, bo wy ćwiczyliście zaklęcia poznane już wcześniej, a oni zaczną teraz trenować nowe czary, macie też trochę więcej materiału, musicie więc wykazać, że jesteście warci pierwszej grupy i uczyć się szybciej. Tylko ostrzegam - po wykonaniu tego, przestaniecie podlegać niebu. Nie będziecie już nigdy jego mieszkańcami, niewolnikami. Nie będzie ono miało nad wami kontroli. Wasza dusza nie będzie zagubiona i nie trafi w jego zgubne objęcia, a stanie się niezależna. Podajcie mi teraz ręce. Nie, nie wszyscy naraz! Po kolei - zaczęła... wypalać nam na dłoniach pentagramy! Z tego, co widziałam, każdy był inny.
-Proszę pani, odmawiam przyjęcia tego... czegoś - rzekłam.
-Nie martw się, to nie jest znak niczego, oprócz was. Tak, was - potwierdziła, gdy spojrzałam na nią zaskoczonym wzrokiem. - To będzie wasz znak, ponieważ to właśnie wy będziecie przez swój rozpoznawani wśród tłumu innych. Każdy jest oryginalny.
Zgodziłam się w końcu. Przyłożyła mi do dłoni coś, co wyglądało jak biał lilia o pięciu płatkach z płonącymi końcówkami, otoczona błyskawicami układającymi się w koło dookoła niej. Dziwne, ale piękne. Pasuje do mnie idealnie - lilia, symbolizuje imię. Ogień, czyli temperament. Błyskawice... błyskawice to moja moc.
-Przepraszam, proszę pani, ale skąd wiedziała pani o... pewnej rzeczy? - zapytałam podejrzliwie.
-Jestem po prostu piekielnie dobrą nauczycielką.

***

Krótko, ale cokolwiek! I wprowadza też dużo nowych rzeczy! Przepraszam też, że mnie tak długo nie było. Ale cóż, Vanessa nigdy się ze mną nie zgadzała...
A, i zaje...fajnego Nowego Roku i nie skaczcie po samochodach, po schodach też nie! Po samochodach ucierpi portfel, bo schodach głowa. Więc wiecie...

***że aż odpadł mu czubek głowy! xD Ah, ta Przyczajona logika...
**Potter i sp. z.o.o. - a zawdzięczacie to temu właśnie fanfiction! Tyle, że tam jest James i sp.z.o.o., ale nic - ctrl+f, a w wyszukiwaniu wpisać ''Jamesem i sp. z.o.o.''!
i promuję moją i Magik analizatornię!

EDIT PIĘĆ.MINUT.PO.OPUBLIKOWANIU
Oj, coś się z czcionką popsuło. No cóż, nadal jest dobrze widoczna przynajmniej...
i nadal promuję analizatornię! ;D