Czytasz, czytasz, nagle to spotykasz... Co to je? A to są strony.

czwartek, 29 sierpnia 2013

17. Koszmary pani koszmarnej

-Black, Potter, Lupin, Pettigrew! Do mojego gabinetu!
  McGonagall wparowała do pokoju wspólnego Gryfonów z zaciśniętymi w cienką linię ustami i oczami tryskającymi piorunami.
  Syriusz i Jame...tfu! Potter uśmiechnęli się prawie że niewidocznie. Zauważył to jednak każdy, kto był obecny w pomieszczeniu, w tym też nauczycielka transmutacji. Zacisnęła wargi jeszcze bardziej, choć wydawało się to niemożliwe.
  Gdy zamknął się za nimi obraz Grubej Damy, prychnęłam.
-Mam nadzieję, że dostaną jak najgorszą karę.
-Coś ty taka surowa? - spytała się mnie Ann, z którą właśnie odrabiałyśmy prace domowe.
-No, może oprócz Remusa - pokazałam przyjaciółce język, gdy ta oblała się delikatnym rumieńcem.

***

Szłam lasem. Nie wiedziałam, gdzie jestem... Zaczęłam biec do przodu. Okazało się, iż jest tam polanka cała w mroku. Nagle zaświeciły dwie pary błękitnych oczu (wyobraźcie to sobie jako oczy z mangi - dop. aut.), po czym szybko zamrugały i zniknęły.
Cały czas stawiałam kroki w stronę, gdzie ujrzałam je. Nagle oślepił mnie błysk...
...przede mną zapłonęła latarnia. Zdziwiona zatrzymałam się. Gdy zaczęłam się cofać, wpadłam na coś...
...była to blondynka o włosach ledwo sięgających ramion i błękitnych oczach... takich samych...
Przede mną pojawił się bardzo podobny do niej chłopiec, podejrzewałam, że są bliźniętami.
Uśmiechnął się tajemniczo, po czym...
...otworzyłam oczy. Znajdowałam się w swoim dormitorium, leżałam na swoim łóżku. Było, o dziwo, jasno. Pomieszczenie oświetlał księżyc znajdujący się wysoko na niebie. Księżyc w pełni. Sprawdziłam godzinę. 3:01... Zaczęłam się trochę bać, gdyż większość bajek o duchach, które słyszałam, będąc o wiele młodsza, rozgrywało się o godzinie trzeciej w nocy. Na dodatek ta pełnia... Po chwili walnęłam się ręką w czoło. Przecież widzę duchy codziennie na posiłkach lub czasem nawet spotykam je na korytarzu i mogę sobie z takim pogawędzić, o ile nie jest Krwawym Baronem!
Zamknęłam oczy i po paru minutach znowu smacznie spałam, chociaż... nie, tym razem nareszcie smacznie spałam. Bo tamten koszmar nie mógł być smacznym spaniem...

***
Sorry, że tak króciutko, ale nie mam ostatnio weny+żałoba (skończyłam Kuroshitsuji i I i II :<, a teraz wszystko wydaje mi się gorsze D:) tak więc mam nadzieję, iż mnie zrozumiecie. W rekompensacie dam Wam dla was śmieszną (dla mnie smutną i żenującą) sytuację z mojego życia: pisaliśmy test z polaka, a ja płakałam, bo mieliśmy napisać krótkie opowiadanie, a nie maiłam ani krzty weny. :< Wszyscy się ze mnie śmiali, ale cóż, dla mnie była to tragedia życia...  w końcu palnęłam jakiś głupi i nudny kit o komputerze i skończyłam (jako ostatnia) pisać w ten sposób. (Me serce krwawiło z powodu beznadziejności opowiadania)
Druga rzecz, czyli...
TWÓJ HUNCWOT TWARZĄ KINDER CZEKOLADY! JUHU! :D :


To wyżej gdzie powinna być straszna gęba dziwnego chłopca to Potter ^^
I uległam prośbom - usunęłam W.O. ^^

niedziela, 25 sierpnia 2013

16. Evans, umówisz się ze mną?

Wow! Co się stało!? Notka ma tylko DWIE dedykacje? Ale jak to? Ostatnio było tego mnóstwo!
Tak więc dedykuję notkę Kath, że nie zdążyłam nauczyć jej rysować, tak więc w rekompensacie między innymi ;), także Madzi, która dzielnie pisze komentarze i nie poddaje się mimo, iż notki na razie pewnie są słabe (ale wierzę, że z czasem staną się lepsze! :) ) i że razem z Kath (to dalszy ciąg także i jej dedykacji ;P) motywują mnie do dalszego pisania. Dziękuję Wam, dziewczyny. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy. A, i dziękuję naleśnikom z nutellą, bo są przepyszne ^^

***

  Czytałam sobie książkę (mugolska książka przygodowa), gdy na moment drzwi od naszego dormitorium się otworzyły i oślepił mnie blask. Widziałam przed sobą jeszcze tylko kolorowe plamki, kiedy drzwi się zamknęły.
-Widziałaś, kto to był? - spytałam siedzącej najbliżej Dorcas, gdy nareszcie mogłam coś zobaczyć.
-Nie wiem, nie mogłam nic zobaczyć... chyba zrobił nam zdjęcie.
-Najwyraźniej - odpowiedziała rozdrażniona Rose - ale jak mógł!? Przecież jestem bez makijażu! - zawołała, po czym wszystkie się roześmiałyśmy.
-No cóż, myślałam, że jedenastolatki się nie malują, ale najwyraźniej się myliłam... - rzekła rozbawiona Ann, wypatrując oznak czegokolwiek, co jest makijażem na twarzy przyjaciółki. - Chociaż, nie. Tamte plastiki co za Jamesem, Syriuszem i Williamem się uganiają, to naturalnością nie grzeszą.
  William jest Puchonem o blond włosach i ciemnoniebieskich oczach. Z wszystkich chłopców, którzy mają mnóstwo fanek, on podoba mi się najbardziej - nie jest tak arogancki, napuszony, złośliwy... po prostu inny, niż Black i Potter. Lubię go, mimo iż go nie znam, jednak nie jestem jego fanką, tym bardziej psychofanką - po prostu wydaje mi się sympatyczny. Nie kocham go, bo ja nie kocham kogoś za wygląd - musiałabym go najpierw poznać, a jak coś, to tylko i wyłącznie przez charakter.
  Znowu w naszym dormitorium słuchać było głośny śmiech.

***

Szedł ścieżką, patrząc przed siebie. Nie obchodziło go już nic. Stracił ją na zawsze. Mimo upływu 11 lat, nadal nie mógł uwierzyć, że odeszła.
A tak bardzo ją kochał...

***

  Na lekcji zaklęć, profesor Flitwick, poznany na początku zajęć przez uczniów pierwszych klas, słysząc pukanie do okna otworzył je. Na jego biurku wylądowała sowa z przyczepionym do nóżki listem. Odczepił go od niej i czytając, marszczył coraz bardziej brwi. Gdy zakończył czytać, zwrócił się do nas.
-Drodzy uczniowie, wybaczcie mi, muszę gdzieś na chwilę pójść, wy dalej ćwiczcie zaklęcie.
  Jak tylko klasa usłyszała, iż drzwi zamknęły się za nauczycielem, Potter i Black przybili sobie piątkę.
-No, to moi drodzy, mamy trochę czasu wolnego! - krzyknął Syriusz, uśmiechając się nonszalancko do jednej grupki dziewczyn, które aż zapiszczały.
Zaraz zaraz...
-Potter, Black. Czy to wyjście prof. Flitwicka, to wasza sprawka? - zapytałam dwóch szczerzących się chłopców.
-Oh! Evans! A co cię to obchodzi? - znowu odezwał się ten z bardziej uporządkowaną fryzurą.
-No, cóż, obchodzi mnie. To co, to wasza wina czy w końcu nie? - zaczął mnie już irytować.
-Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć... tak, to nasza wina. - powiedział Potter, patrząc szyderczo. - I co zamierzasz teraz zrobić? Poskarżyć się nauczycielom? - zaśmiał się.
-A żebyś wiedział! - odkrzyknęłam rozczochrańcowi, po czym zmierzyłam go gniewnym spojrzeniem.
-Proszę bardzo. Tylko jest jeden problem - nie masz na nas dowodów! - spojrzał na mnie tryumfalnie.
  Warknęłam cicho, jednak on to usłyszał.
-A tak właściwie, to umówisz się ze mną, Evans?
  Zamurowało mnie. Przecież przed chwilą się kłóciliśmy! Jednak, gdy mnie już "odmurowało", odpowiedziałam mu pewnie i chłodno:
-Spadaj, Potter. Możesz pomarzyć co najwyżej.
  Tym razem patrzyła jak głupia nie ja, ale cała reszta klasy, w tym Potter i Black. Uniosłam brwi, prychnęłam z rozbawieniem po czym powróciłam do ćwiczenia zaklęcia.
  Jame...tfu! Potter poczochrał sobie włosy (nienawidzę, jak to robi) po czym z godnością odwrócił ode mnie wzrok i także powrócił do przerwanej czynności, czyli ćwiczeń.

***
Mam nadzieję, że notka się spodobała. Walka Rogacz versus Ruda rozpoczyna się! :D A naleśniki są przepyszne... no, co? Nie są? ;D
A mroczne klimaty zaczną się jakoś tak od trzeciego roku w Hogwarcie, Lily oczywiście :)

środa, 21 sierpnia 2013

15. Ta szlama Evans, co Snape'a broni.

Hello!  Ta notka także ma dedykacje! :) Dla Asi - która pomogła mi ją częściowo napisać (nie wiedziałam, że masz takie ładne pismo... ja też takie chcę! ._.), dla Olka, Anity, Leona, drugi raz Asi i reszty - za rozśmieszanie mnie, towarzystwo, dobrą zabawę, Kath, bo jest zemną od samego początku, Madzi - za wspaniałe, motywujące komentarze, Lenie i Karmelce - za przeżycie ze mną w pokoju :D i przede wszystkim dla ekipy M&A - bo byliście wspaniali. Tak więc nie nudzę więcej i zapraszam na notkę :)

***

Właśnie wyszłam z biblioteki. Skierowałam swoje kroki w stronę wieży Gryffindoru. Przeszłam spokojnie kilka korytarzy, lecz zatrzymałam się zszokowana, gdyż zauważyłam, jak Potter i jego banda znęcają się nad uczniem!
-Silencio! - Black rzucił zaklęcie na biednego Ślizgona, gdy tylko otworzył buzię by coś powiedzieć(Lily jeszcze myśli, że nie wszyscy uczniowie Slytherinu są żli - dop. aut.).
-Przestań! - krzyknęłam do tego głupiego, denerwującego, wrednego najlepszego przyjaciela Pottera Syriusza.
Potter chyba wystraszył się, że naskarżę na jego debilny wyczyn i namówił swojego kolegę, by zaprzestali swojego działania. Gdy wycofali się do innego korytarza, podeszłam do chłopca.
-Cześć, jestem Lily Evans.
Uczeń spojrzał na mnie niepewnie.
-A ja Severus Snape.

***

-Dzień dobry, uczniowie. - profesor Slughorn przywitał pierwszorocznych, wchodzących właśnie do sali eliksirów.
Usiadłam przy ławce, gdy nagle pewien rozczochraniec zaczął próbować się do mnie przysiąść.
-Spadaj, Potter.
-Bo co mi zrobisz, Evans?
Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami - ja wściekłym, on rozbawionym. Przerwał nam to nauczyciel.
-Spokój! - wykrzyknął, po czym na moje szczęście okularnik zrezygnował z usadowienia się przy mnie i usiadł razem z Blackiem w kącie sali.
-Dobrze, sprawdzę teraz listę. Avery... (mieliśmy lekcję eliksirów ze ślizgonami.)
Uczeń Slytherinu podniósł leniwie do góry rękę.
Gdy wyczytał moje nazwisko, spojrzał na mnie zatrzymując na chwilę odczytywanie.
-Evans? Chyba nie jesteś czystej krwi? Nigdy jeszcze nie słyszałem podobnego nazwiska.
-Nie, panie profesorze. Jestem mugolaczką.
Ze strony ślizgonów zaczęły dochodzić ciche szyderstwa. Zdążyła się przyzwyczaić - już wcześniej ludzie tacy jak Malfoy uświadomili jej "status krwi", przezywając szlamą.
Nauczyciel uciszył połowę klasy (slytherin) i kontynuował czytanie nazwisk.
Gdy zakończył, zaczął w końcu lekcję.
-Tak więc, zaczniemy od dość łatwego eliksiru. Prosty napój leczący z czyraków. Proszę, postępujcie według instrukcji. - machnął różdżką, a na tablicy pojawiły się słowa.
Zaczął podchodzić do uczniów, patrząc, jak sobie radzą. Gdy podszedł do mnie, powiedział z zachwytem:
-Świetnie! Bardzo dobrze! Widzę, iż jesteś świetna w sztuce ważenia eliksirów. Plus pięć punktów dla Gryffindoru.
Po paru minutach w klasie rozległ się strasznie głośny huk. Potem do moich uszu dotarł śmiech dwóch chłopców.
-Potter, Black! Minus trzy punkty dla Gryffindoru za celowe wysadzenie kociołka i części klasy!
Rzeczywiście, z kociołka i ławki został popiół, a podłoga i ściany pyły w sadzy, tak samo jak dwóch roześmianych chłopców szczerzących swoje białe zęby.
-Panie profesorze, ale teraz tutaj jest o wiele ładniej! - pokazowo rozglądnął się wokół siebie. - no, może ślizgoni trochę przeszkadzają, ale da się ich w końcu usunąć. - James uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Dokładnie, panie profesorze - dodał Syriusz. - trzeba ich jak najszybciej zniwelować.
Slughorn był czerwony ze złości.
-Black, Potter! Macie szlaban! Dziś o osiemnastej macie stawić się w moim gabinecie!

***

Co sądzicie o tej notce? Dajcie znać w komentarzach :) I proszę i o pochwały (oczywiście :P) i o krytykę, przede wszystkim. Warto wiedzieć, jakie błędy się popełnia. Papa! :)

niedziela, 4 sierpnia 2013

14. -GRYFFINDOR!

W wyjaśnieniach zapomniałam dodać jednego - Lily pozna Smarkeru...tzn Severusa, ale już w szkole, po przydziale. (Wtedy jeszcze bardziej znienawidzi też Jamesa, ale cii... :D) I jest dedykacja dla... tam tara tam ta dam! Dwóch osób! :) Czyli oczywiście dla Kath i dla nowej komentującej czytelniczki - Madzi! :) Tak więc życzę sobie większej ilości wyświetleń i komentarzy i rozpoczynam notkę :P


*******

-Pirszoroczni, pirszoroczni do mnie!
Takie właśnie wołanie usłyszałam jako pierwsze, gdy tylko wysiadłam z pociągu. Głos wydawał mi się dziwnie znajomy... Gdy zobaczyłam jego właściciela, uśmiechnęłam się. Hagrid zbierał uczniów pierwszego roku. Okazało się, że do Hogwartu mieliśmy dostać się... przepływając jezioro łódkami.
  W łódce byłam z dziewczynami oraz pewną osóbką płci żeńskiej o ciemnoblond włosach i szaroniebieskich oczach. Gdy zaczęłyśmy wszystkie rozmawiać i dowiedziałyśmy się, iż nazywa się ona Mary Cook i ją polubiłyśmy, wszystkie uzgodniłyśmy, że będziemy mieszkać razem w jednym dormitorium, oczywiście - jeśli wszystkie trafimy do jednego Domu. Jeśli trafimy do innych - nic nie szkodzi, to przecież nie koniec świata, możemy mimo to się przyjaźnić.
Podczas podróży łodziami miałyśmy świetny widok na ogromny zamek, w którym prawdopodobnie będziemy się uczyć.
Gdy dotarliśmy do brzegu, pewna wysoka kobieta o czarnych włosach poprzeplatanych gdzieniegdzie siwizną i dość surowym wyglądzie. Zaprowadziła nas ona do ogromnej komnaty, w których różni uczniowie siedzieli przy czterech stołach, każdy w dwóch barwach i jeden stół, przy którym siedzieli nauczyciele. Sklepienie ginęło w mroku, ale przebijały się małe błyszczące punkciki wyglądające jak gwiazdy, co wyglądało jak niebo obecnie. Może to Wielka Sala? Czytałam o niej w Historii Hogwartu... tak, to na pewno ona.
Na środku był stołek, na którym leżała stara, poniszczona spiczasta czapka. Nagle czapka... zaczęła śpiewać!:
       
                                                               Może i nie jestem śliczna,
                                                               Może i łach ze mnie stary,
                                                               Lecz choćbyś świat przeszukał,
                                                               Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
                                                               Możecie mieć meloniki,
                                                               Możecie nosić panamy,
                                                               Lecz jam jest Tiara Losu,
                                                               Co jeszcze nie jest zbadany.
                                                               Choćbyś swą głowę schował
                                                               Pod pachę albo w piasek,
                                                               I tak poznam kim jesteś,
                                                               Bo dla mnie nie ma masek.
                                                               Śmiało, dzielna młodzieży,
                                                               Na głowy mnie wkładajcie,
                                                               A ja wam zaraz powiem,
                                                               Gdzie odtąd zamieszkacie.
                                                               Może w Gryffindorze,
                                                               Gdzie kwitnie męstwa cnota,
                                                               Gdzie króluje odwaga
                                                               I do wyczynów ochota.
                                                               A może w Hufflepuffie,
                                                               Gdzie sami prawi mieszkają,
                                                               Gdzie wierni i sprawiedliwi
                                                               Hogwarta szkoły są chwałą.
                                                               A może w Ravenclawie
                                                               Zamieszkać wam wypadnie
                                                               Tam płonie lampa wiedzy,
                                                               Tam mędrcem będziesz snadnie.
                                                               A jeśli chcecie zdobyć
                                                               Druhów gotowych na wiele,
                                                               To czeka was Slytherin,
                                                               Gdzie cenią sobie fortele.
                                                               Więc bez lęku do dzieła!
                                                               Na głowy mnie wkładajcie,
                                                               Jam jest myśląca tiara,
                                                               Los wam wyznaczę na starcie!

-Tak więc, gdy wywołam któreś z Was, macie podejść i założyć tiarę na głowę. Przydzieli ona wtedy tą osobę do któregoś z czterech domów: Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravenclawu lub Slytherinu. Osoba ta zdejmie tiarę i odłoży na stołek, po czym uda się do stołu swojego Domu. - przemówiła kobieta, która nas tutaj zaprowadziła.
-Abbott, Angelina.
Blondynka o niebieskich oczach podeszła do stołka i założyła nakrycie głowy, które zakryło jej oczy. Po chwili tiara wykrzyknęła:
-Hufflepuff!
Dziewczyna usiadła przy stole w żółto-czarnych barwach.
-Black, Syriusz!
Podszedł do stołka. Tiara długo się namyślała.

OD TEGO MOMENTU Z PERSPEKTYWY SYRIUSZA...
Proszę, nie do Slytherinu, pomyślałem. No, rzeczywiście do niego nie pasujesz, choć masz parę cech odpowiednich do niego... Ale jest też w Tobie dużo dobrych, nieodkrytych jeszcze cech. Dlatego też...-GRYFFINDOR!!! - wykrzyknęła tiara, a uradowany ja prawie że pobiegłem do czerwono-złotego stołu.

WRACAMY DO MNIE...
-Collins, Rose.
-Gryffindor!
-Cook, Mary.
-Gryffindor!
-Evans, Lilyanne.
Podeszłam do tiary i założyłam ją na głowę. Ostatnie, co zobaczyłam przed założeniem nakrycia to Ann, która patrzyła lekko zdenerwowana.
Hmm... Dobrze by Ci było w Slytherinie... Ale ta krew... Nie, powinnaś być raczej w...-GRYFFINDOR!!! - zawołała, a ja poszłam usiąść obok swoich koleżanek. Zostały jeszcze Ann i Dorcas.
-Green, Ann!
-Gryffindor!
-Lupin, Remus!
Tiara trochę myślała.
-Gryffindor!
-Malfoy, Lucjusz!
-Slytherin!
-Meadowes, Dorcas!
-Gryffindor!
Dori usiadła obok mnie. Teraz słuchałam już jednym uchem, ale zdołałam usłyszeć nim dziewczyny wciągnęły mnie w rozmowę:
-Pettigrew, Peter!
Tiara namyślała się chyba najdłużej ze wszystkich, jednak potem stwierdziła:
-Gryffindor!
-Potter, James.
Trzymałam kciuki za jakikolwiek inny Dom, niż mój. Jednak nie zdało się to na nic. Tiara ledwo dotknęła jego rozczochranych włosów, wykrzyknęła:
-GRYFFINDOR!
Skrzywiłam się. No cóż, jakoś się przeżyje.
-Snape, Severus!
Chłopiec o tłustych, czarnych włosach założył tiarę na głowę.
-Slytherin!
-Hej, dziewczyny, można? - i tak jak w pociągu, Potter przysiadł się do nas od razu. I musiał usiąść akurat obok mnie... Pech. Mam jednak nadzieję, że wkrótce znajdzie jakichś innych kozłów ofiarnych do męczenia swoją obecnością i przestanie nas zadręczać. Oby...

***

pożegnalna, dłuuuuuuuuuuuga notka ;) (ale to tylko przez piosenkę tiary, ale oj tam oj tam ;D)

piątek, 2 sierpnia 2013

13. Pierwsza podróż pociągiem Express Londyn-Hogsmeade.

...i znalazłam się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Po chwili zobaczyłam też na nim Dorcas. Zaczęłyśmy z sobą rozmawiać - i od razu się polubiłyśmy. Po chwili znalazłyśmy się w pociągu, jednak większość przedziałów była już zajęta. Był jeden prawie wolny - znajdowała się w nim jedna dziewczyna o blond włosach oraz ciemnobrązowych oczach, która właśnie czytała jakąś książkę.
-Cześć... można się dosiąść? - spytałam.
Spojrzała na nas znad książki i przytaknęła.
-A tak w ogóle, nazywam się Lily Evans - przedstawiłam się jej.
-Ann Green. - uśmiechnęła się do mnie.
-A ja to Dorcas Meadowes. - Dorcas także odsłoniła swoją tożsamość.
Po paru minutach weszła do naszego przedziału pewna dziewczyna o ciemnoczekoladowych włosach i piwnych oczach.
-Hej, mogę się przysiąść? - zapytała.
-Oczywiście - powiedziałyśmy zgodnie.
-Dzięki. Nazywam się Rose Collins.
Rozmawiałyśmy wszystkie przez jakieś 20 minut, jednak przerwał nam dźwięk otwieranego z hukiem przedziału.
-Cześć, dziewczęta, można? - spytał brunet o stalowoniebieskich oczach i nie czekając na odpowiedź usiadł na wolnym miejscu obok Dori.
Było z nimi jeszcze troje chłopaków, w tym poznany przeze mnie na Pokątnej James, który usiadł obok mnie.
-A my się już znamy, prawda? - uśmiechnął się do mnie.
Był także jeden o ciemnoblond włosach oraz miodowych oczach i jeden gruby blondyn, który wyglądał na trochę przestraszonego.
Wszyscy się przedstawili - okazało się, że brunet który jako pierwszy wtargnął do naszego przedziału to Syriusz Black, ciemny blondyn to Remus Lupin a ten gruby chłopiec to Peter Pettigrew.
Po niedługim czasie jednak przekonałam się, iż nie bardzo odpowiada mi ich towarzystwo, a zwłaszcza Jamesa. Okazał się być trochę zbyt pewnym siebie egoistom, który ciągle popisywał się łapaniem jakiejś małej, złotej, latającej piłeczki.
Około pół godziny przed końcem podróży zaczęłyśmy przeganiać chłopaków z naszego przedziału, ponieważ musiałyśmy się przebrać. Udało się to nam dopiero po dziesięciu minutach. Gdy się już przebrałyśmy, nie wpuściłyśmy chłopców do przedziału - sami się ponownie wprosili. Z ulgą powitałam koniec podróży.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Nie płacz, nawet sprostowanie walłam! :)

1. Słudzy Cienia po zabiciu go przez Em rozpłynęli się w powietrzu... w końcu byli stworzeni z cienia! :D
2. Em umarła przez piorun, ,ale to nie dlatego, że nie miała już energii, choć po części - po 1., byłą za blisko, po 2., piorun potrzebował jednak trochę życiowej energii, więc osłabił ją.
3. Jack nie miał orzechowych, tylko piwne oczy
4. Jackowi nie udało się zdobyć Em D:
5. Em była czystej krwi, jednak była ostatnim (lub nie - nie będę Wam tu spojlerować więcej :) ) potomkiem jej rodu, iż jej siostra - Ellie - nie mogła mieć - i nie miała - dzieci, co spowodowane było urazem po okropnym wypadku.
6. Em była z Jackiem przyjaciółmi. Nic więcej. Tylko Jack chciał czegoś więcej, ale Em naprawdę go nie kochała. Nawet tak, że nie wie. Po prostu go nie kochała.
7. Em&Jack nie jest takie jak będzie Lily&James!
8. Lily to Anarett, a Anarett to Lily.
9. Dorcas to Safir, a Safir to Dorcas.
10. Huncwoci to Huncwoci i nic tego nie zmieni, czyli to są (prawie)normalni Huncwoci  - to Lily jest nienormalna. :D
I tyle, mam nadzieję, że już wystarczy tego tłumaczenia się? ;D