-Dzięki, James - rzuciłam obojętnie.
-Tylko nie róbcie żadnych głupot, bo on to złapie tym diabelskim szkiełkiem... a wtedy... - wzdrygnął się.
-Czyżby pan Potter bał się robienia zdjęć? - uśmiechnęłam się złośliwie.
-A uwierz, że tak! Jest, czego się bać... jak on robi zdjęcia, to ten w górze nawet nie wie, co się może zdarzyć... - rzekł z nutą strachu.
Spojrzałam w jego stronę rozbawiona, po chwili zaczęłam jednak udawać powagę.
-Szeregowy Potter, zabarykadować drzwi i bronić fortecy!
-Tak jest, kapitanie! - podchwycił.
-Tylko najpierw wyjdź.
-Ej!
-No co?
-No...
-No...?
-No nic.
-No właśnie.
-No.
-No.
Nagle Ann parsknęła śmiechem. Zdezorientowani spojrzeliśmy w jej stronę.
-Co? - zapytaliśmy chórem.
-Nic, tylko... to wyglądało tak... tak... komicznie! - zakończyła, znajdując wreszcie odpowiednie słowo.
-Właściwie, Lily... - zaczęła Dori - pewnie James też zechce to usłyszeć, więc jest idealna okazja do... - spojrzałam na przyjaciółkę podejrzliwym wzrokiem - ...zapytania się, kim była tamta dziewczynka. Twój bogin.
Usiadłam na łóżku. Westchnęłam. Dziewczyny usiadły na podłodze naprzeciwko mnie, tak, jakby miał zaraz zacząć się dłuższy wykład. Ja jednak wyjęłam z szafki pewną rzecz.
-Skąd ty wzięłaś myślodsiewnię? - spytał okularnik, gdy tylko zobaczył naczynie. Moje współlokatorki zaś wpatrywały się głupio w przedmiot.
-Ekhm... dziewczyny. Wiecie może, co to jest?
-Nie... - odrzekły w tym samym czasie. Tylko Ann i Potter siedzieli cicho.
-To zaraz zobaczycie. Wy - tutaj skinęłam głową w stronę blondynki i rozczochrańca - pewnie zastanawiacie się, czemu ukazał mi się bogin w takiej postaci, skoro mogłam to wspomnienie ,,wrzucić'' do myślodsiewni. Właśnie dlatego, że ja nie mogę zapomnieć o jej śmierci. Po prostu nie mam prawa. Nie chcę. Więc... - przyłożyłam różdżkę do skroni. Białą nitkę, czyli wspomnienie, ,,wlałam'' do naczynia.
- To teraz po kolei wsadźcie do tego rękę.
Popatrzyli na mnie jak na wariatkę, ale z lekkim wahaniem podeszli do przedmiotu. Pierwszy zrobił to James, potem Ann, i tak dalej, aż na samym końcu ja.
(wspomnienie - patrz http://nie-lilyanne.blogspot.com/2013/11/29-trzy-siostry.html )
Przez całe wspomnienie byli cicho. Dopiero, jak wyszliśmy z niego, Rose zdołała się odezwać.
-To była twoja siostra?
Skinęłam lekko głową.
-Nazywała się tak, jak ja...
Powtórzyłam ten czyn.
Pstryk.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę błysku, a tam...
...Syriusz szczerzył do nas ząbki z aparatem w ręku.
-Osz ty... Zapchlony kundlu! - krzyknął na niego z rozbawieniem James. Bowiem wszyscy przez to wydarzenie zapomnieli o widoku kałuży krwi wokół głowy małej blondynki. Nawet ja.
-Pokaż to zdjęcie chociaż! - błagała Rosie.
-Nie, nie pokażę - wystawił język - nie usunę, nie pokażę, nie zostawię i nic innego... - powiedział z przekornym uśmiechem.
-Ehh, Black... ładnie proszę. - rzekła zirytowana obecnością byłego Dori.
Syriusz był jednak uparty jak osioł. Zrobił nam jeszcze jedną fotografię i uciekł. Rzuciliśmy się w nim za pogoń.
Muszę przyznać, że jestem dosyć niezłą biegaczką, bo Syriusza dogoniłam... jednak nie udało mi się wyrwać mu aparatu.
Nagle Ann stanęła w miejscu. Wyjęła różdżkę i...
-Accio aparat! - nic się nie stało. Black zaśmiał się tylko.
-Zabezpieczone na zaklęcia! - krzyknął do zrezygnowanej blondynki.
Nie udało nam się go złapać, chociaż goniliśmy go aż do pokoju wspólnego Krukonów... znaczy się, przebiegliśmy obok. Oczywiście. Nie, nie... wcale nie weszliśmy tam... wcale! No, dobrze, dlatego, że nie potrafiliśmy rozwiązać zagadki...
***
Zgubiła się w korytarzach Hogwartu. Że też przyszło żyć jej w miejscu, w którym się gubi! Poprawiła kołnierzyk i ruszyła... właściwie, to nie wiedziała, gdzie.
W jednym z korytarzy zobaczyła Lupina.
-Remus! - zawołała, a ten zwrócił jej twarz ku niej. Jego mina natychmiast spoważniała. Wiedział, że jeśli widzi ją, musiało się coś stać.
-Co się dzieje? - spytał.
-Zgubiłam się w korytarzach, a mam sprawę do Ciebie i reszty Huncwotów. Możesz mnie zaprowadzić do PW? Jestem tu od niedawna, przecież wiesz.
-Okay.
Szli w milczeniu, aż podeszli do obrazu Grubej Damy. Podała jej hasło i weszli do pomieszczenia.
W środku było głośno, rozmowy trwały, ludzie się śmiali. Jednak gdy zobaczyli, kto właśnie potknął się o próg, jak to miała w zwyczaju, zamilkli.
-Huncwoci, najlepiej do waszego dormitorium - rzekła, nie owijając w bawełnę.
Syriusz, Peter i James, który strasznie się ociągał, bo akurat prowadził dyskusję z Lily, wstali z kanapy i foteli.
Gdy drzwi od dormitorium się zamknęły, a zaklęcie dźwiękoszczelne zostało rzucone, spojrzeli na nią ze strachem. A niby tacy odważni ci Huncwoci.
-Autorko... co jest grane, do jasnej cholery? - zapytał Syriusz.
-Właściwie, to nic się nie dzieje - spojrzała na ich zainteresowane twarze z rozbawieniem. - chciałam, abyście napisali mi opis każdej znajomej wam osoby z Gryffindoru.
-Tylko tyle!? - wykrzyknęli chórem. Tak, Peter też.
-...Szczegółowy. Bardzo.
-A jak my to mamy niby zrobić? - zalśnił Syriusz.
-Normalnie... wypytać ludzi! - powiedziała z lekką irytacją. - to co, wchodzicie?
-A jakie będziemy mieli z tego korzyści? - spytał James z uśmiechem nr. 66 - ,,robimy szantażyk''*.
-To co niby chcecie?
-Sto dyniowych pasztecików! - wykrzyknął od razu Pettigrew.
-Ja bym nie pogardził rozbudowaniem mojej postaci... - uśmiechnął się Lupin.
-Perfumy ,,Psia Gwiazda'' - powiedział całkowicie poważnie się Black.
-Amortencję! - rzekł zadowolony ze swojego pomysłu Potter.
-Da się jakoś skombinować - uśmiechnęła się. - Tylko mam pewne wątpliwości do Amortencji... hmm... o! mam pomysł - James, dostaniesz ją, jeśli nie użyjesz jej na pannie Evans - uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. Rogacz zaś zmarkotniał.
-Zawsze też możesz zmienić swoje życzenie.
-To poproszę idealny prezent dla Lily.
-Rudą znam od zawsze, właściwie, jest do mnie straszliwie podobna. To akurat będzie najłatwiejszym zadaniem - wyszczerzyła zęby.
Była to prawda - i Autorka, i Lilyanne miały piękne, długie, faliste rude włosy, migdałowe, zielone oczy, bladą cerę... obie miały ognisty temperament, chociaż Kuri starała się to ukrywać, obie miały pieprzyka na środkowym palcu, podobny styl... tylko panna Evans miała piegi, których Kurisotairu-me jej bardzo zazdrościła. Autorka nie była też tak popularna, jak Lily - miała tylko jedną przyjaciółkę, Joanne**... ale za to jaką przyjaciółkę! No, ale nie rozpisujmy się o tym. Oh, ona bardzo dobrze pamięta, jak Rogacz pomylił od tyłu ją z Evans i zaproponował jej randkę. Gdy odpowiedziała trochę wyższym, bardziej aksamitnym głosem, niż jego ukochana, zdziwił się bardzo, ale raczej zaskoczyła go treść wypowiedzi...
Z własną autorką umówić się chcesz, Potter?
Historia zakończyła się tak, że James ją przeprosił i odszedł, szukając piegowatej dziewczyny. Mimo tylko jednej przyjaciółki, Huncwotów, rodziny, dziewczyn z dormitorium nr. 12*** i współlokatorek, żyła szczęśliwie. Niestety, zazwyczaj jej przypadało informowanie innych o tych złych rzeczach. Miała już w tym wprawę.
-Dlaczego zawsze zapisujesz wszystko z mojej perspektywy? - zapytała raz Lily. Odpowiedziała jej tajemniczym uśmiechem.
Bo niby po co ma wiedzieć?
Jak pewnie widać, notka wrzucona na spontanie, o 00:10,
niezbetowana, niesprawdzona, pisana, gdy chciało mi się spać. Jeśli jest jakaś szczególnie słaba, nie martwcie się, to tylko chwilowe ;D Yeah, wprowadzenia Autorki, czyli mnie ^^ Będę, oczywiście, pojawiać się bardzo rzadko... ale jedno wiem: następne mikołajki, bo te już im minęły i aktualnie jest styczeń, planuję zrobić z Autorką. I będzie to... ekhem, zabawne i pokręcone ;)
***- Lily, Rose, Ann, Angela, Aurora i Dorcas mieszkają w dor. nr. 12. :)
**Tak naprawdę żadna Asia nie jest mi bliska, ale za to to jest imię J. K. Rowling! ;D
*- James ma 397 wariacji uśmiechów. xD
Zgubiła się w korytarzach Hogwartu. Że też przyszło żyć jej w miejscu, w którym się gubi! Poprawiła kołnierzyk i ruszyła... właściwie, to nie wiedziała, gdzie.
W jednym z korytarzy zobaczyła Lupina.
-Remus! - zawołała, a ten zwrócił jej twarz ku niej. Jego mina natychmiast spoważniała. Wiedział, że jeśli widzi ją, musiało się coś stać.
-Co się dzieje? - spytał.
-Zgubiłam się w korytarzach, a mam sprawę do Ciebie i reszty Huncwotów. Możesz mnie zaprowadzić do PW? Jestem tu od niedawna, przecież wiesz.
-Okay.
Szli w milczeniu, aż podeszli do obrazu Grubej Damy. Podała jej hasło i weszli do pomieszczenia.
W środku było głośno, rozmowy trwały, ludzie się śmiali. Jednak gdy zobaczyli, kto właśnie potknął się o próg, jak to miała w zwyczaju, zamilkli.
-Huncwoci, najlepiej do waszego dormitorium - rzekła, nie owijając w bawełnę.
Syriusz, Peter i James, który strasznie się ociągał, bo akurat prowadził dyskusję z Lily, wstali z kanapy i foteli.
Gdy drzwi od dormitorium się zamknęły, a zaklęcie dźwiękoszczelne zostało rzucone, spojrzeli na nią ze strachem. A niby tacy odważni ci Huncwoci.
-Autorko... co jest grane, do jasnej cholery? - zapytał Syriusz.
-Właściwie, to nic się nie dzieje - spojrzała na ich zainteresowane twarze z rozbawieniem. - chciałam, abyście napisali mi opis każdej znajomej wam osoby z Gryffindoru.
-Tylko tyle!? - wykrzyknęli chórem. Tak, Peter też.
-...Szczegółowy. Bardzo.
-A jak my to mamy niby zrobić? - zalśnił Syriusz.
-Normalnie... wypytać ludzi! - powiedziała z lekką irytacją. - to co, wchodzicie?
-A jakie będziemy mieli z tego korzyści? - spytał James z uśmiechem nr. 66 - ,,robimy szantażyk''*.
-To co niby chcecie?
-Sto dyniowych pasztecików! - wykrzyknął od razu Pettigrew.
-Ja bym nie pogardził rozbudowaniem mojej postaci... - uśmiechnął się Lupin.
-Perfumy ,,Psia Gwiazda'' - powiedział całkowicie poważnie się Black.
-Amortencję! - rzekł zadowolony ze swojego pomysłu Potter.
-Da się jakoś skombinować - uśmiechnęła się. - Tylko mam pewne wątpliwości do Amortencji... hmm... o! mam pomysł - James, dostaniesz ją, jeśli nie użyjesz jej na pannie Evans - uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. Rogacz zaś zmarkotniał.
-Zawsze też możesz zmienić swoje życzenie.
-To poproszę idealny prezent dla Lily.
-Rudą znam od zawsze, właściwie, jest do mnie straszliwie podobna. To akurat będzie najłatwiejszym zadaniem - wyszczerzyła zęby.
Była to prawda - i Autorka, i Lilyanne miały piękne, długie, faliste rude włosy, migdałowe, zielone oczy, bladą cerę... obie miały ognisty temperament, chociaż Kuri starała się to ukrywać, obie miały pieprzyka na środkowym palcu, podobny styl... tylko panna Evans miała piegi, których Kurisotairu-me jej bardzo zazdrościła. Autorka nie była też tak popularna, jak Lily - miała tylko jedną przyjaciółkę, Joanne**... ale za to jaką przyjaciółkę! No, ale nie rozpisujmy się o tym. Oh, ona bardzo dobrze pamięta, jak Rogacz pomylił od tyłu ją z Evans i zaproponował jej randkę. Gdy odpowiedziała trochę wyższym, bardziej aksamitnym głosem, niż jego ukochana, zdziwił się bardzo, ale raczej zaskoczyła go treść wypowiedzi...
Z własną autorką umówić się chcesz, Potter?
Historia zakończyła się tak, że James ją przeprosił i odszedł, szukając piegowatej dziewczyny. Mimo tylko jednej przyjaciółki, Huncwotów, rodziny, dziewczyn z dormitorium nr. 12*** i współlokatorek, żyła szczęśliwie. Niestety, zazwyczaj jej przypadało informowanie innych o tych złych rzeczach. Miała już w tym wprawę.
-Dlaczego zawsze zapisujesz wszystko z mojej perspektywy? - zapytała raz Lily. Odpowiedziała jej tajemniczym uśmiechem.
Bo niby po co ma wiedzieć?
***
Jak pewnie widać, notka wrzucona na spontanie, o 00:10,
niezbetowana, niesprawdzona, pisana, gdy chciało mi się spać. Jeśli jest jakaś szczególnie słaba, nie martwcie się, to tylko chwilowe ;D Yeah, wprowadzenia Autorki, czyli mnie ^^ Będę, oczywiście, pojawiać się bardzo rzadko... ale jedno wiem: następne mikołajki, bo te już im minęły i aktualnie jest styczeń, planuję zrobić z Autorką. I będzie to... ekhem, zabawne i pokręcone ;)
***- Lily, Rose, Ann, Angela, Aurora i Dorcas mieszkają w dor. nr. 12. :)
**Tak naprawdę żadna Asia nie jest mi bliska, ale za to to jest imię J. K. Rowling! ;D
*- James ma 397 wariacji uśmiechów. xD