Czytasz, czytasz, nagle to spotykasz... Co to je? A to są strony.

piątek, 7 czerwca 2013

1. No to jedziemy [Prolog]

Tia... Co dopiero założyłaś bloga kobieto, gdzie Ci się tak śpieszy!? No cóż, pani Vanessa (wena) mnie pogania łyżką :p.
Dobra,  bez przynudzania, zaczynamy.
~^~^~^~^~^~
Promienie słońca wolno przechadzały się po pokoju trzynastoletniej Lily Evans - dokładniej, moim.
Otworzyłam oczy. Jutro jadę do Hogwartu...
Wstałam i zaczęłam się ubierać. Moja kotka wskoczyła na łóżko trzymając jakieś poszarpane zwłoki małego zwierzątka w zębach.
-Cześć, Isabel. Co tam masz? Czy to mysz? Nie...
Nagle pisnęłam. To był chomik mojej siostry Ellie, Ironia!*
-I co ja teraz zrobię... O! już chyba wiem!
Wyrwałam kotu ciałko (chomika). Otworzyłam okno i wyrzuciłam przez nie kreaturę.
-Emusiu, kochana obudź się i chodź na śniadanie!
-Już idę, już idę Mamo! - krzyknęłam nie zwracając uwagi na ,,Emusiu''.


***

 Ogarnęłam się szybko i zbiegłam ze schodów** do kuchni. Usiadłam, uśmiechając się do rodzicielki krzątającej się w kuchni, po czym zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam z powrotem do swojego pokoju na górę sprawdzić, czy wszystko jest okay.
-Masz wszystko? - usłyszałam po chwili głos mamy z dołu.
-Tak, na pewno...-potwierdziłam -...i definitywnie! - dodałam uprzedzając jej pytanie.
-Dobrze, dobrze. Ale na 100%?
-Mamo!
-No ok, ok - powiedziała. - A ty, Ellie!? Jesteś gotowa!?
-Tak! - udało się mi usłyszeć.
-No to bierzcie kufry i klatki i jedziemy! - krzyknęła matka.
Podniosłam klatkę dla kotów. Isabel spała akurat na moim łóżku, więc udało się ją szybko złapać - oczywiście nie obeszło się bez nowego zadrapania na rękach - i wepchnęłam ją do jej kubła.
Nagle usłyszałam pisk.
- Boże, boże, boże! Gdzie jest Ironia!? - usłyszałam zmartwiony głos siostry.
Poczułam wyrzuty sumienia. Jej chomika w końcu zabiła MOJA kotka... Może jednak udawać, że nic się nie stało? Tak, chyba tak zrobię. W końcu to był tylko zwykła, wredna i sprytna kreatura, wciąż uciekająca z klatki... I tylko dlatego umarła!
***

Przekroczyliśmy wszyscy już barierkę i znaleźliśmy się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Rzuciłyśmy się do odnajdywania znajomych. Właśnie się zaczynałam rozglądać, gdy zza moich pleców usłyszałam piski trzech dziewcząt. Trzynastolatka z  dwoma czekoladowymi kucykami rzuciła się mi na szyję. 
- Dobra, Lisa, możesz ją już puścić... zostaw choć trochę dla nas! - zaśmiały się dwie pozostałe. Wcześniej wspomniana osoba odsunęła się z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Cieszę się, że Cię widzę, ruda - zachichotała blondynka.
-Też się cieszę, że Cię widzę, blondi - pokazałam Alice język.
-A ja to co!? -  powiedziała z udawanym oburzeniem szatynka o imieniu Eleanor.
-Nie martw się, za tobą tęskniłam najbardziej - powiedziała uśmiechając się do niej jeszcze szerzej.
Nagle podeszły do nich cztery okazy prosto z zoo, zwane również Psotnicy, czyli Jack, Matt, Louis i Austy.
-Ooo, a to co? Widzę dzikie kotki na peronie! - Odezwał się Matt.
-Ooo, a to co? Widzę cztery małpy na peronie! - odgryzła mu się Lisa.
***

*Ironia - tak, to jest imię chomika.
** - mieszkają w dwupiętrowym domu.

EDIT 10.09.2013:
Dalsze notki, chodzi mi oczywiście o notki od jakoś tak dziesiątego rozdziału, będą lepszej jakości.
Jeśli jesteście nowi, nie zrażajcie się, proszę. Gdy moje umiejętności pisania się trochę bardziej poprawią, zacznę edytować te notki i poprawiać ich zawartość, pewnie robiąc przy tym mnóstwo facepalm'ów z powodu po prostu niskiej jakości tych notek.
Em Lily.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz