Czytasz, czytasz, nagle to spotykasz... Co to je? A to są strony.

piątek, 28 czerwca 2013

9. Impreza? Nie, książka. [Prolog]



Po lekcjach ja i podekscytowane dziewczyny poszłyśmy do dormitorium. Łazienkę najpierw zajęła Al. Ubrała się w błękitną sukienkę przed kolana, srebrną biżuterię i buty. Następnie weszła Lis - założyła barwy Gryffindoru, czyli krwista sukienka do ziemi i złote dodatki. Potem zaczęłam o łazienkę walczyć z Eleą, ona oczywiście wygrała - wyszła w małej czarnej, do czego dodała naszyjnik na łańcuszku z białą sówką i bransoletkę. Teraz moja kolej. Gdy wszystko już miałam na sobie, wzięłam do ręki lilię i otworzyłam drzwi dzielące łazienkę od pokoju. Moje współlokatorki wzięły się za makijaż. Gdy skończyły, spojrzały na siebie wszystkie.
-Em, nie możesz iść niepomalowana!
-Dlaczego? - spytałam "inteligentnie".
-Ehh... Bierzemy ją! - roześmiała się Lis.
-Nie! Oh, zresztą... - poddałam się.
Zabrały się za mój wygląd, każąc mi wcześniej zamknąć oczy. Po ok. 25 min. skończyły.
-Możesz już zobaczyć nasze dzieło. -  głosie Alice słychać było dumę.
Gdy me zielone tęczówki ujrzały w lustrze efekt ich pracy, aż zaniemówiłam.
Teraz układałyśmy włosy. Elea podkręciła sobie końcówki, Lis ROZPUŚCIŁA WŁOSY, Alice spięła dwa kucyki a ja po prostu zrobiłam sobie loki. Na koniec wsadziłam lilię za ucho. Gdy byłyśmy już gotowe (i wyglądałyśmy świetnie), zeszłyśmy po schodach do Pokoju Wspólnego, gdzie czekali już na nas Psotnicy. Najpierw wyszła Elea (=wytrzeszcz oczu u Matta), potem Al (=tęskne spojrzenia reszty męskiej części), następnie lis (=rumieńce+wytrzeszcz u Louisa), a na końcu ja (=wszystko to naraz u Jacka) (szłodziaśne reakcje xD - dop. aut.).

***

Najpierw było uroczyste otwarcie - V rok tańczący tańce towarzyskie - a potem, gdy chciałam się zerwać, nagle Jack złapał mnie za nadgarstek.
-Hej, hej, hej... Gdzie mi się tu wybierasz? - powiedział z (PAM PARA PAM! - znowu xD - dop. aut) huncwockim uśmieszkiem.
-No, jak to, gdzie? Do dormitorium! - powiedziałam lekko zirytowana.
-Nie sądzę. - uśmiechnął się szerzej.
Pociągnął wyrywającą się mnie na środek parkietu. Akurat leciała wolniejsza piosenka.
-Mam nadzieję, iż pamiętasz o moich zdolnościach...
-Tak, pamiętam.
-No właśnie, więc teraz ostrzegam cię.
Tylko jeszcze bardziej wyszczerzył swoje zęby. Sygnał ostrzegawczy - kopnął go leciutko prąd. Nie dotarło? Trochę mocniej. Nadal go to nie rusza? Tutaj już się wściekłam i posłałam falę prądu. Jack wzdrygnął się, został oszołomiony. Ledwo utrzymał się na nogach. Wykorzystałam jego chwilowy paraliż i wyszłam z imprezy.
Skierowałam swe kroki do kuchni. Gdy weszłam i zostałam okrążona przez skrzaty domowe, poprosiłam o kubek kakao. Oczywiście, ponieważ skrzaty to skrzaty, zamiast zwykłego kakaa o jakie prosiłam, dostałam dodatkowo z pianką. Gdy byłam już w dormitorium, zaczęłam czytać książkę popijając napój.

***
To tyle, ile udało mi się wykrzesać z siebie pod przymusem Kathrine Mabell (z bloga http://lily-evans-riddle-vs-james-potter.blogspot.com/ ), którą pozdrawiam :> Was też :)

1 komentarz:

  1. Wiem, wiem, jestem wredna... Ale ja już się uzależniłam i nic z tym nie możesz zrobić!!!XD Nie matrw się, jutro wyjeżdżam do Mikoszewa, nie ma mnie do końca lipca... A może się martw? Tam będzie Wi-Fi!!! Ava, poostanawiam się zmówić z Vanessą i fundnę jej najcięższą łyżkę jaką znajdę... A, jeszcze jedno... Mama nie bierze laptopa, więc nie bd pisać notek u siebie, tylko komentarze. Więc bój się mnie!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń