Czytasz, czytasz, nagle to spotykasz... Co to je? A to są strony.

środa, 25 września 2013

24. ,,Przecież ty dzisiaj masz urodziny!"

Piątek, 20 października


Szła korytarzem. Miała jakieś takie wrażenie, że niedługo będzie coś ważnego... tylko nie mogła sobie przypomnieć, co.
  Gdy Rose doszła wreszcie do swoich przyjaciółek i jej oko zawiesiło się na rudej czuprynie Lily, oświeciło ją. Przecież za dziesięć dni są jej urodziny!
  Dała byle jaki pretekst, by odciągnąć od zielonookiej resztę towarzystwa i poinformowała dziewczyny o zbliżającym się święcie.
-Dziewczyny! Słuchajcie, bo dziś jest dwudziesty...
-No i? - spytała Dorcas.
-Nie przerywaj mi... trzydziestego nasza ruda wiewióra będzie miała czternaście lat.
-No tak! Jak mogłyśmy o tym zapomnieć? - jęknęła obecna jeszcze Cook.
-Byłyśmy tak zajęte wykorzystywaniem czasu z Mary, że zupełnie nam to wyleciało z głowy. - powiedziała spokojnie Ann.
-No cóż, to trzeba teraz tylko pójść do Huncwotów i poprosić ich o zorganizowanie imprezy, tylko pewnie będą chcieli coś w zamian...
-Pfft! Nagrodą będzie już samo to, że będą automatycznie mieli zaproszenie na przyjęcie. - prychnęła Collins.
-Z resztą, dla Ciebie, Ann, Remus zrobi wszystko? - Dori pokazała przyjaciółce język.
Blondwłosa zarumieniła się tylko i nie skomentowała wypowiedzi przyjaciółki.
-Jest tylko jeden problem... - zauważyła Mar*. - będziemy musiały ją przez większość czasu ignorować.
-No, chyba, że chłopaki się wszystkim zajmą. - dokończyła Rose.

***

Ten sam dzień.

-Kochanie...
-Tak, Ann?
-Bo widzisz, Lily ma urodziny niedługo... moglibyście się zająć imprezą? - zrobiła maślane oczka.
-No, nie wiem... - zaczął się z nią droczyć.
-Nie daj się prosić. - cmoknęła go w policzek. - a teraz?
-Może uda się coś załatwić. - powiedział, po czym...
Tak, jak się pewnie domyślacie, zatonęli w pocałunku.


***

Sobota, 21 października.
-Hej, chłopaki, robimy trzydziestego wieczorem imprezę? - zapytał znienacka Lupin.
-No, Remi! Nareszcie zaczynasz być prawdziwym Huncwotem. Jasne, że tak! - odpowiedział mu Syriusz.
-Ale czemu akurat wtedy? - spytał James.
-Jakoś tak.
-No dobra, uznajmy, że ci wierzymy.

***

Poniedziałek, 30 października.

Siedziałam przy stole Gryffindoru obok Ann, gdy nagle...
BUM!
Stół nauczycielski wyleciał w powietrze.
Oczywiście, jedzenie ze stołu wylądowało na niczemu winnych profesorach i profesorkach.
Na sali zapanowała cisza, ludzie ledwo tłumili śmiech. Ja, chociaż niechętnie się do tego przyznaję, także prawie nie panowałam nad kącikami ust, które mimowolnie mi się unosiły.
Tylko Ja...tfu!Potter i Syriusz się śmiali. Rechotali na całą salę.
Nagle podeszła do nich wściekła McGonagall. Usta miała zaciśnięte w bardzo wąską linię - nawet ja tak nie umiałam, choć  mogłam się poszczycić drugim miejscem, jeśli chodzi o to. Jajecznica wisiała jej na głowie, co wyglądało przekomicznie. W komnacie słychać było ciche chichoty.
-Black, Potter, miesięczny szlaban! Macie zjawić się w mo...
-Ale pani psor, my przecież nic nie zrobiliśmy - odezwał się ten co potrafi używać grzebienia, robiąc niewinną minę. - tylko się śmialiśmy.
Nauczycielka jeszcze bardziej ścisnęła wargi, choć wydawało się to już niemożliwe. Posłała im groźne spojrzenie, które pozbawiłoby odwagi lwa, jednak gdy po paru minutach ich to nadal nie ruszyło, powiedziała chłodno:
-No dobrze, w takim razie dziś i jutro lekcje są odwołane. W tym czasie postaramy odkryć się, czyja to sprawka. Nie chciałabym znaleźć się w skórze winnego tego jakże głupiego czynu. - po czym odeszła do innych nauczycieli, z którymi udali się do komnaty za wywróconym do góry nogami stołem.

***

Później, między dziewiętnastą a dwudziestą.

Wszystko było już gotowe. Jedyną niewiadomą było dla nich...
-Remus, właściwie to dla kogo to wszystko jest?
-Yyy... no, bo Ann mnie poprosiła, bym załatwił Lily imprezę urodzinową. Ruda o niczym nie wie.
-Aha.
-A co?
-Nie, nic, tylko chcieliśmy wiedzieć, po co to było.
-Ok.

***

Paręnaście minut później.
Przeszłam przez obraz Grubej Damy, nie spodziewając się zupełnie niczego. Jednak to, co zobaczyłam, zaskoczyło mnie, i to jak.
  Gdy tylko zamknęłam za sobą malowidło, usłyszałam:
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, LILY!
i cichsze, ale i tak wykrzyczane:
-To może teraz się ze mną umówisz, Evans?
Jednak nie zwróciłam na to uwagi. Spojrzałam w stronę przyjaciółek pytającym wzrokiem.
-A z jakiej to okazji?
-Ja nie mogę, ludzie... ona zapomniała! - krzyknęła zdziwiona Dori. - Przecież ty dzisiaj masz urodziny!

***
He-he-he-he-(kichnięcie, które zepsuło epicki efekt ;D)-llo!
Jeej, Ruda ma czterdzie...ykm, czternaście lat! :D
Kto się z nami nie napije, ten pod stołem śpi...to znaczy świętujemy! ^^
(Gdy Ci smutno, gdy Ci źle, włącz tu bloga - uśmiej się :) )
Tia, wenę miałam, nie przyzwyczajajcie się :P

3 komentarze:

  1. Heh. To powinno być raczej "Gdy ci smutno, gdy ci źle, włącz blogaska- uśmiej się" xD Jak można, ja się pytam zapomnieć o swoich urodzinach?! Nie mam weny na pisanie komentarzy xD Cała się zużyła na wymyślanie... Nie powiem czego, bo to będzie u mnie specjal xD
    Pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i przy okazji, bo zapomniałam, cudowny szablon ♥ Gdzieś słyszałam te słowa z latarniami morskimi, tylko, że nie pamiętam gdzie ;c Powiesz mi może?
      Pozdro ;D

      Usuń
    2. Skąd mogłaś je słyszeć? A, powiem Ci, że z gry - To the Moon ^^ I dzięki ^^

      Usuń